Październik 2024

Elementary 6 odcinek 18. Czyli, o co w nim tak naprawdę chodzi?      Wpis z dnia 15.10.2024 r.


W tym odcinku podobno jakiś facet pisał tak zwane przepowiednie dotyczące konkretnych osób i sposobów ich zgonów. Dwa pierwsze zgony nie były chyba omówione tylko trzeci był jako odniesienie do reszty odcinka. W, sumie nie chodzi o samą fabułę odcinka tylko o to co pomiędzy wierszami. A, było, że "przepowiadanie" przyszłości to taki pic na wodę, a, najczęściej skutek jakiejś schizofrenii albo czegoś podobnego. Film oczywiście nie o przepowiadaniu przyszłości tylko o chęci pozyskania na bazie przepowiedni odpowiednio dużej gotówki. Ale nawet te elementy były niedopracowane. I, jak się zdaje naciągane. Ktoś dałby cztery miliony dolarów za książkę w której spełniły się tylko trzy/jeden zapis dotyczący konkretnych osób? Nawet nie wiadomo czy to były pierwsze z opisanych zgonów czy dalsze? Te dwa pierwsze też były zbyt enigmatyczne żeby na ich podstawie kupić napisaną/nie wydaną książkę, czyli rękopis/maszynopis, czy co to tam było. Ale pomijając to, a skupiając się na kwestii przepowiedni. Jest tu kilka wątków które słabo świadczą o analitycznym umyśle. Nie tylko głównego bohatera, ale też scenarzysty - wszystkich którzy prezentowali postawę która wybrzmiewała z treści tekstów/dialogów. Już pisałem, chyba przy okazji pisania o tych, którzy oferowali milion dolarów (to jakaś jałmużna?) że laicy nie mają pojęcia o czym mówią/rozważają. Do tego trzeba być fachowcem. Ktoś kto nie ma pojęcia o, dajmy na to przepowiadaniu tak zwanej przyszłości nie ma też pojęcia o ograniczeniach, blokadach, wymaganiach "sprzętowych" i tym podobnych uwarunkowaniach. Niby powinni mieć tego świadomość bo przecież wielu z nich to fachowcy w różnych dziedzinach więc są świadomi specyfiki takich dziedzin i związanych z tym potrzeb osobowych (w sensie talentu do czegoś). Zatem powinni umieć przełożyć to na inną dziedzinę, czyli na tak zwane przepowiadanie przyszłości. Żeby prezentować taką postawę jak w omawianym odcinku trzeba być zagorzałym ignorantem a nie tylko laikiem. Ale wracając do fabuły odcinka. Jakiś facet, mający (podobno) schizofrenię - temat na osobny esej - pisał odnośnie śmierci różnych osób. Założmy, że to nie fabuła, ale rzeczywisty cykl zdarzeniowy. Potem chyba zmarł. Potem ktoś uśmiercił trzy osoby według scenariusza z opisywanej książki. Głównie po to żeby ją sprzedać za kilka milionów dolarów. Do tego na czwartej pozycji pojawił się opis zgonu głównego bohatera serialu. Nie później i nie wcześniej. Nie ma tu żadnej logiki z zakresu przepowiadania przyszłości? A, może jednak jest? Tyle, że nie taka jaką zakładają oponenci takich zdolności. Jakby na to nie spojrzeć doszło do sytuacji z opisu. I, nawet więcej. Doszło też do nakierowania/skierowania akcji na detektywa, który rozwiązał sytuację. Zatem piszący "książkę" miał zdolność "prekognicji". A, że zrobił to w taki sposób też miało sens logiczny/sprawczy. Gdyby umieścił zgon bohatera na początku albo dużo dalej to akcja miałaby inny przebieg. Nie mógł tak zrobić bo pozostałe opisy zgonów były tylko treścią uwiaryganiającą książkę i konieczną do zajęcia się nią przez detektywów. Oczywiście jest tu więcej wątków, też te związane z autorem książki i z jego "chorobą" oraz z jego nastawieniem do tak zwanej prekognicji. Ale to dużo pisania, a nic pieniędzy. Na marginesie. Ciekawe, czy bruneta opowiada innym co ja jej nawijam do ucha gdy ją oglądam. Skoro zrobili odcinek o przepowiadaniu przyszłości to pewnie tak.

Tytuł artykułu w jednym z serwisów: "Pasożyty świadomości atakują".                     Wpis z dnia 04.10.2024 r.

Pasożyty swoją drogą. Nie tylko od kota, ale pewnie od wielu innych zwierząt. Też od dzikich. Jedzenie owoców leśnych, w tym jagód, poziomek i innych rwanych/zbieranych z tak zwanego runa leśnego, nawet po umyciu to prosta droga do zachorowania w późniejszym wieku. I, to już bez wiedzy skąd wzięła się choroba. Ale, oprócz pasożytów wszystko inne, w tym zapachy, też. Smród od zwykłej myszy (dzikiej) to trucizna dla umysłu, ale też dla płuc/systemu oddechowego, krwioobiegu, dla mięśni, ścięgien, mózgu, zmysłów, w, tym wzroku i, ogólnie dla psychiki i dla organizmu jako takiego. Smród od psa, od kota, od ptaków, od chomika. Tu pewnie można wysypać w terrarium koci żwirek, a na żwirek trociny. O ile żwirek nie szkodzi chomikowi albo śwince albo myszkom/szczurom. Nawet od kwiatów można się zatruć. Ale też od butów, od kapci, od ubrań, od ciał. Wszystko to ma wpływ na organizm. A, tym samym na osobowość i na psychikę. I na ciało jako takie też. W, tym na spostrzegawczość, bystrość umysłu, szybkość kojarzenia, myślenia, chęć/niechęć do ostrej dyskusji. Czyli, na wszystko co określa się jako funkcjnowanie/życie. Wszystko co obce, tak jak trucizna węża, ma wpływ na dane ciało. Oczywiście, dawka może mieć wpływ nie tylko na skalę zachowań/odczuć/skutków, ale też ich typ/rodzaj. Przyzwyczajanie się to rodzaj otępienia. Wszystkie takie czynniki mają wpływ na psychikę więc i na świadomość. Tyle, że jedne rozwijają trendy niepożądane/szkodliwe, a inne rozwijają trendy oczekiwane albo akceptowane. Oczywiście zatrucie toksoplazmozą powinno się badać obowiązkowo w ramach NFZ, nawet bez prawa do ubezpieczenia społecznego - ale z obywatelstwem/wizą pobytową. Niby to nic takiego, ale lepiej wiedzieć jaka część populacji jest nosicielem. I, być może, "pod wpływem". To może mieć znaczenie w wielu sytuacjach. Na przykład pewne zachowania mogą być bezpośrednio albo pośrednio skutkiem takiego zarażenia. U kierowców to może być czynnik powodujący jazdę bez zahamowań. A, przecież takich i różnych innych pasożytów możemy mieć w sobie wiele więcej. Być może, tak jak atomy, mogą się łączyć w związki albo ze soba walczyć powodując przy okazji jakieś dodatkowe szkody w ciele człowieka. Pewnie wydzielają jakieś chemiczne związki, które mogą wędrować po organizmie i tam się rozwijać albo coś psuć pod własne potrzeby. Czasami wystarczy jakiś niewielki wpływ na świadomość, nawet pośredni, na przykład, poprzez oddziaływanie na krew, żeby spowodować jakieś irracjonalne zachowania. Albo, żeby nie być jednostronnym, jakiś przejaw geniuszu.

Fart ili nie fart - oto jest pytanie                                   wpis z dnia 03.10.2024 r.

Są takie powiedzenia/wskazówki: ranny ptaszek (wieloznaczne), kto rano wstaje temu ktoś tam daje, nocny Marek i inne takie. Podobno znaczą to, że niektórym ludziom wiedzie się lepiej w innych porach doby niż dzień/niż w dzień. To pewnie jest prawda. Widać to nawet po samej aktywności. I, nawet po tym jak się komuś układa w życiu gdy funkcjonuje w dzień lub w nocy. Ci, którym ich dzienna aktywność nie daje oczekiwanego stanu życiowego określanego jako tak zwany fart powinni spróbować aktywności nocnej albo wczesnoporannej. To niekoniecznie musi być fart jako taki. Wystarczy, że jest to zaprogramowany schemat związany, z dajmy na to wczesnorannym wstawaniem do pracy i z otrzymywanym przez to wynagrodzeniem. Ale to może też być coś więcej niż tylko taki schemat. To może być taka dobowa faza. Doba to jakby podstawowy składnik życia. Praktycznie doba to jedyny "dzień" w życiu jaki mamy. W, zasadzie zawsze jest doba. Czyli, takie "okienko", które jest wypełniane różnymi zdarzeniami. Dość często jakby kolejnymi względem poprzednich, ale często też jakby innymi. Nawet te kolejne też nie są identyczne więc z samego tego faktu wynika, że są prawie zupełnie inne. Z, logicznego punktu widzenia nie ma wczoraj ani nie ma jutro. Zawsze jest teraz (nie dziś). Co do doby to, jak napisałem, może być tak że cykl dobowy ma też określone pory na farta, na niefarta i na inne takie elementy życia człowieka. W, tym też na to o której porze warto zagrać albo zakreślić liczby w grze liczbowej bo mamy szansę na wygraną, a o której nie warto bo przegramy. Można to sobie dość łatwo wydedukować na podstawie własnych/osobistych doświadczeń. Ale nie każdy ma akurat taką świadomość. A, do tego nie zawsze ma okazję do sprawdzenia tego stanu. Bo, gdy jest pora na farta to jego/ją akurat morzy głęboki sen. I, choćby chiał/a to i tak nie ma szansy na sprawdzenie albo na skorzystanie bo sen trzyma go w objęciach niemożności. A, skąd to się bierze? A, z różnych czynników/skutków/przyczyn. Zależy co kto tam sobie naskrobał. Ale to nie wszystko. Bywa tak, że dany układ jest wielofartowny albo wieloniefartowny. Albo w jednym zakresie fartowny, ale w czymś innym już nie albo niekoniecznie. Takie różnoosobowe pory fartowności tworzą też różnice w byciu bogatym/dostatnim/zdrowym/mądrym/itp. Są też powiedzenia, że człowiek jest "kowalem" swojego losu. Pewnie to też jest z tym związane. Ale to nie jest wszystko. Bo tych wątków jest dużo, dużo więcej. Ale komu chciałoby się o tym pisać skoro wielu robi na tym życiowe biznesy/kariery/sukcesy i tym podobne życiowe profity. A, ci, którzy są ustawieni na tak zwanego niefarta też, tyle, że z odmiennym znakiem. Z, tego też bierze się tak zwane życie z górki albo życie pod górkę.
Szukaj